środa, 22 kwietnia 2020

Najstarsze zdjęcie "uliczne" Białegostoku?

Dzieje białostockiej fotografii przed 1939 r. zostały już dość dobrze rozpoznane. Istnieją na ten temat obszerne opracowania powstałe na bazie źródeł archiwalnych, pozwalających na rekonstrukcję pochodzenia, życia codziennego i pracy miejscowych fotografów, oraz stosunkowo licznie zachowanych fotografii, dzięki którym możemy przyjrzeć się starym technikom sztuki „rysunku światłem” oraz zachodzących w nim zmianom. Szczególnie ciekawe historie dotyczą złotego wieku fotografii studyjnej, kiedy to była ona zajęciem dostępnym nielicznym, drogim i wymagającym przynajmniej kilku lat praktyki. Taka sytuacja zaczęła ulegać zmianie na przełomie XIX i XX w., gdy na rynku pojawiły się tanie, małe i łatwe w obsłudze aparaty skrzynkowe, np. typu Kodak Brownie. Uwolniły one fotografię z okowów rzemiosła i atelier, oddając ją w zasadzie w ręce  każdego (wówczas też utrwaliło się skojarzenie, że zdjęcia się „pstryka”). Zmiana ta była możliwa głównie dzięki rozwojowi technik fotograficznych, a zwłaszcza wynalazkowi kliszy celuloidowej, która zastąpiła drogie techniki płyt mokrych (technika kolodionowa) i suchych (technika bromo-żelatynowa). Taką kliszę w formie rolki należało tylko załadować do aparatu, a po jej skończeniu oddać do fotografa w celu wywołania i wykonania odbitek na papierze fotograficznym.

Fragment zdjęcia wypadku na Placu Bazarnym z 1912 r. (źródło: zbiory BU)

Mimo tych wszystkich zmian w Białymstoku na początku XX w. wciąż dominowały fotografie wykonane w licznie pracujących tu atelier, przyciągających klientelę wieloletnią praktyką, długą tradycją i kunsztem - a przynajmniej taki wniosek można wyciągnąć po analizie zachowanych z tego okresu zdjęć. W zbiorach publicznych i prywatnych brakuje fotografii „pstrykanych” na zewnątrz przy użyciu niewielkich, przenośnych aparatów cyfrowych, które obrazowałyby życie codzienne miasta i jego mieszkańców. Zdjęcia wykonywane „na ulicy” pojawiły się w dużej mierze dopiero w czasie I wojny światowej, gdy do Białegostoku dotarły wojska niemieckie. Wielu żołnierzy posiadało własne aparaty skrzynkowe, dzięki którym zapełniali całe klisze i albumy obrazami okupowanych terenów, a fotografia stała się jednym z elementów propagandy wojennej (np. wydawano w owym czasie serie pocztówek z widokami miasta i okolic). Duży wybór takich fotografii, skądinąd niezwykle ciekawych, można obejrzeć w albumie Białystok. 1915. Album ze zdjęciami Białostocczyzny z I wojny światowej trafił także jakiś czas do Muzeum Historycznego w Białymstoku; kilkanaście zdjęć tego typu posiada w swoich zbiorach również Biblioteka Uniwersytecka.
Tak więc wszelkie zdjęcia o charakterze reporterskim sprzed okresu I wojny światowej, które utrwalałyby codzienne, często przypadkowe wydarzenia, są niezwykle rzadkie. Dlatego też nie mogliśmy się oprzeć pokusie wzięcia udziału w licytacji skromnej fotografii podpisanej „Bealystok 1912”. Nie ulegało wątpliwości, że została ona wykonana w naszym mieście i należy ją datować na okres przed 1915 r. Ale to, co nas szczególnie w niej zainteresowało, był fakt, że utrwalony na niej widok nosi właśnie znamiona fotografii reporterskiej. Fotografię udało się nabyć i dziś można ją oglądać w Zbiorach Specjalnych pod sygn. Gr-1585. Śmiemy twierdzić, że jest to jedna z najstarszych datowanych fotografii ulicznych i reporterskich, wykonanych w Białymstoku (najstarszą zdaje się być fotografia z 1897 r. powstała w czasie wizyty cara Mikołaja II w naszym mieście, na której uwieczniono przystrojony wjazd remizy strażackiej przy ówczesnej ul. Aleksandrowskiej (dziś ul. Warszawska 3), gdzie za chwilę miał przybyć monarcha).

Zdjęcie z 1912 r. ukazujące wypadek na Placu Bazarnym (źródło: zbiory BU)

Na temat autora i dziejów samego zdjęcia nie mamy żadnych informacji. Niewielki format (7,5x5,5 mm) oraz widoczne na odwrocie ślady kleju i resztek zielonego papieru świadczą o tym, że zostało ono dosłownie wyrwane z albumu. Wydaje się więc prawdopodobne, że autor, zapewne mieszkaniec Białegostoku, zrobił więcej tego typu ujęć, a powstałe odbitki wklejał do albumu. Są to jednak tylko przypuszczenia. Znacznie więcej faktów historycznych możemy wyczytać z utrwalonego na zdjęciu widoku.
Zdjęcie wykonano późną jesienią lub wczesną wiosną, o czym świadczą drzewa pozbawione liści oraz stroje widocznych przechodniów. Rok poznajemy jedynie dzięki notatce ołówkiem uczynionej na górnym marginesie fotografii. W chwili robienia zdjęcia fotograf znajdował się na Placu Bazarnym, czyli na dzisiejszym Rynku Kościuszki, stojąc niedaleko wylotu ul. Mikołajewskiej, dzisiejszej ul. Sienkiewicza. Obiektyw aparatu skierował w kierunku zachodnim na północną pierzeję placu. To, co przykuło jego uwagę i zachęciło go do utrwalenia widzianego obrazu, był wypadek, który wydarzył się na ulicy biegnącej przez Plac Bazarny wzdłuż jego północnej pierzei i dalej prowadzącej na ul. Lipową. Widzimy tu dwa ogromne, okorowane pnie drzewa, najpewniej sosny, które ktoś próbował przewieźć przez miasto, rozkładając je na długim dwuosiowym wozie z drewnianymi kołami, ciągniętym przez jednego konia. Tylna oś wozu pękła pod ciężarem ładunku, a najpewniej również wskutek przegranego starcia ze sławnymi białostockimi brukami (a raczej licznymi brakami w tym bruku). Idący po chodniku przechodnie zdają się nie być specjalnie zainteresowanymi tym wydarzeniem – może był to częsty widok, a może wypadek zdarzył się już jakiś czas wcześniej i przestał być już „sensacją”, ale nie zdążono jeszcze dostarczyć nowego wozu lub naprawić uszkodzonej osi. Prawdopodobnie woźnicą przewożącym ów problematyczny ładunek był mężczyzna stojący na prawym skraju zdjęcia, przy jednym z końców wozu. Świadczyć o tym mogą jego strój odróżniający się od pozostałych przechodniów oraz postawa – jedną rękę włożył w kieszeń spodni, drugą między poły kożucha, jakby na coś czekał (na pomoc?); zdaje się też, że patrzy w stronę fotografa, może nawet zmierza w jego stronę (chcąc dać mu do zrozumienia, że nie chce być fotografowany?).
Całe zajście, mimo że nie będące niczym nadzwyczajnym, mogłoby być bez problemu zakwalifikowane do działu „Kronika miejscowa” zamieszczanego w wychodzącej już w 1912 r. „Gazecie Białostockiej”, pierwszej polskojęzycznej gazecie w naszym mieście. Donoszono w niej bowiem nie tylko o ważnych wydarzeniach z życia miasta, ale również o licznych wypadkach, przypadkach, dziwnych sytuacjach, oszustwach, kradzieżach czy nagłych zgonach. Gdyby „Gazeta Białostocka” zamieszczała fotografie, kupione przez Bibliotekę zdjęcie bez problemu mogłoby posłużyć jako ilustracja do notki prasowej w „Kronice miejscowej” o pękniętej osi w wozie na Placu Bazarnym.
Można także powiedzieć, że fotografia – chociaż na pierwszy rzut oka zupełnie przypadkowa – wpisuje się w późniejszą koncepcję „decydującego momentu” Henri Cartier-Bressona (1908-2004), twórcy nowoczesnego fotoreportażu, który dążył do uwiecznienia na fotografii ulotnej chwili, dosłownie mgnienia oka, i zamknięcia jej w kadrze przypominającym malarski obraz. W naszym przypadku mamy ową ulotną chwilę, o której nigdy byśmy dziś nie dowiedzieli się, gdyby nie uwiecznienie na kliszy fotograficznej. Zdjęcie sprawia wrażenie dobrze zakomponowanego kadru, z perspektywą zwężającą się w kierunku zachodnim, co podkreśla zarówno ułożenie ogromnych pni zajmujących niemal całą szerokość zdjęcia, jak i budynki tworzące północną pierzeję Placu Bazarnego. W tle widzimy licznych przechodniów idących po chodniku, szyldy miejscowych sklepów, a po lewej stronie inny wóz jadący po rynku. Chociaż kadr jest mały, nie odnosi się wrażenia, że autor za dużo „uciął” z uwiecznionego widoku. Anonimowy fotograf uchwycił w ten sposób swój własny „decydujący moment”, który dziś możemy podziwiać, przenosząc się na ułamek sekundy do Białegostoku w 1912 r.
Warto więc wykorzystać tę okazję i kilka zdań poświęcić temu, co widać w tle omawianej tu fotografii. Jak już zostało wspomniane, wypadek wydarzył się niedaleko wylotu ul. Mikołajewskiej na Plac Bazarny (dziś skrzyżowanie ul. Sienkiewicza i Rynku Kościuszki), gdy wóz jechał w kierunku ul. Lipowej. Dzięki temu wiemy, że większą część tła wypadku stanowi jedno ze skrzydeł kamienicy, którą przed 1939 r. przyporządkowano do adresu Rynek Kościuszki 6. Był to jeden ze starszych i najokazalszych budynków w XIX-wiecznym Białymstoku, znany przede wszystkim jako „kamienica Zabłudowskich”. Wypełniał on cały kwartał między Placem Bazarnym, ul. Żydowską (dziś ul. I. Białówny) i Mikołajewską (dziś ul. Sienkiewicza), a jego elewacja frontowa z charakterystyczną okazałą kolumnadą skierowana była w kierunku ul. Mikołajewskiej. Jego wygląd znamy z licznych fotografii i pocztówek, mniej wiemy na temat jego historii.



Kilka ujęć domu Izaaka Zabłudowskiego (Rynek Kościuszki 6) oraz narożnika Placu Bazarnego
i ul. Mikołajewskiej, gdzie wydarzył się wypadek uwieczniony na zdjęciu w 1912 r. (źródło: zbiory BU)

Budowniczym omawianej kamienicy był Izaak Zabłudowski, syn Dawida, urodzony w 1781 r. W okresie zaboru rosyjskiego po 1807 r. zajmował się eksploatacją Puszczy Białowieskiej i na sprzedaży pochodzącego z niej drewna dorobił się gigantycznej fortuny, przez co został uznany za pierwszego żydowskiego milionera w Rosji. Świadectwem jego zamożności był fakt posiadania licznych nieruchomości w Białymstoku. Niektóre z nich Zabłudowski przeznaczył na fundacje religijne i charytatywne – przy ul. Żydowskiej (dziś ul. I. Białówny) jego kosztem w 1834 r. zbudowano synagogę zwaną Chóralną, zaś w 1862 r. gmina żydowska otrzymała od niego posesję przy ul. Nowobojarskiej, na której wkrótce powstał szpital nazwany jego imieniem (dziś ul. Warszawska 15). Izaak Zabłudowski marł 29 marca 1865 r. i został pochowany na białostockim cmentarzu, gdzie dzieci wystawiły mu okazały grobowiec, który przetrwał do II wojny światowej.
Do tej pory powstanie kamienicy datowane było ogólnie na lata 30. XIX w., jako że plan części Białegostoku z 1824 r. wciąż odnotował w tym miejscu murowany piętrowy dom Antoniego Wroczyńskiego (wcześniej była to tzw. austeria „pod znakiem głowy łosiej”). Dzięki poszukiwaniom archiwalnym wiadomo dziś, że budynek został wzniesiony w 1835 r. Gdyby przetrwał II wojnę światową, dom Zabłudowskich miałby więc 185 lat. Według przekazów źródłowych z początku lat 60. XIX w. budynek służył przede wszystkim jako źródło dochodów właściciela. Mieścił się w nim prestiżowy hotel, w którym zatrzymywały się „osoby urzędowe i bardziej zamożni goście” oraz tzw. resursa obywatelska, gdzie odbywały się „lepsze miejskie rozrywki” i różnego rodzaju oficjalne spotkania mieszkańców Białegostoku lub działających w mieście instytucji oraz organizacji. Nie brakowało tu też mniejszych lokali handlowych, zwłaszcza w parterze i od strony rynku. Dom Izaaka Zabłudowskiego zaprojektowany został zgodnie z obowiązującymi wówczas wytycznymi architektonicznymi, zawartymi w specjalnym zbiorze zasad, a jego najbardziej charakterystycznym elementem był czterokolumnowy portyk, podtrzymujący belkowanie i trójkątny naczółek (podobną stylistykę miał dom Trębickiego przy ul. Warszawskiej, dziś pod nr 63).

Fragment planu Białegostoku z 1886 r. z zaznaczeniem lokalizacji domu Zabłudowskich (źródło: Litewskie Państwowe Archiwum Historyczne w Wilnie, f. 544, op. 1, d. 12639)

Fasada domu Zabłudowskich według inwentaryzacji z 1886 r. (źródło: Litewskie Państwowe Archiwum Historyczne w Wilnie, f. 544, op. 1, d. 12639)

Po śmierci Izaaka Zabłudowskiego pokaźny majątek przypadł jego dzieciom, ale dopiero w 1871 r. dokonały one podziału otrzymanych nieruchomości. Plac z domem dochodowym na rogu Placu Bazarnego i ul. Mikołajewskiej przypadł wówczas w udziale Dawidowi Zabłudowskiemu. Zmarł on w 1900 r., w wieku 86 lat. Trudno powiedzieć, czym zajmował się na co dzień, w dokumentach nazywany był kupcem. Po śmierci Dawida majątek odziedziczyli jego synowie Eliasz i Jankiel, którzy pozostawali właścicielami do II wojny światowej.
Najwcześniejsze informacje na temat firm i osób korzystających z lokali w domu Zabłudowskich pochodzą z 1897 r.; część z nich możemy również dostrzec na na omawianej fotografii. W domu Zabłudowskich działał jeden z większych sklepów papierniczych oraz drukarnia G. Hałłaja (założona w 1875 r.) Punkt handlowy zajmował lokal w skrzydle od strony Placu Bazarnego, a jego szyld z rosyjskim napisem Галлай oraz nieco mniejszy z napisem w języku polskim „Skład papieru” widzimy w tle uwiecznionego na zdjęciu wypadku. W 1897 r. obok sklepu Hałłajów działał skład towarów galanteryjnych pod nazwą „Magazyn Berliński”. Wejście do sklepu pod okazałym szyldem z napisami w języku rosyjskim „Berliński magazyn damskich i dziecięcych ubiorów” znajdowało się również w skrzydle domu Zabłudowskich od strony rynku i także jest ono widoczne na omawianej fotografii.
Pod koniec XIX w. w kamienicy Zabłudowskich działały także: punkt handlowy braci Murawiew, oferujący klientom towary spożywcze i kolonialne oraz wina, ikony, dywany, futra, a nawet broń, restauracja „Wiktoria”, piekarnia „Konstantynopolitańska”, firma włókiennicza Rozenbluma, sprzedaż tapet Kanela oraz lamp Jagusta. Na prawym brzegu zdjęcia widzimy także fragment trzeciego szyldu, należącego do restauracji „Akwarium”, działającej pod tym adresem na pewno już w 1911 r. (być może w tym samym miejscu w 1897 r. znajdowała się „Wiktoria”). W tym samym 1911 r. bracia Murawiew zajmowali cztery lokale z piwnicą i płacili drugi najwyższy czynsz (2550 rubli), lokatorami wciąż byli Hałłajowie prowadzący skład materiałów papierowych oraz wspomniany „Berliński Magazyn”. Warto wreszcie wspomnieć, że w 1911 r. aż 20 pokoi podnajmowało tzw. zebranie szlacheckie, tworzone przez reprezentację szlachty powiatu białostockiego pozostającej pod zarządem marszałka szlachty (jego siedziba mieściła się przy ul. Lipowej 24). Pomieszczenia zebrania szlacheckiego wykorzystywano na różnego rodzaju spotkania, rauty, koncerty i występy, a także spotkania organizacji i instytucji, przyciągających większą publikę. Dlatego też miejsce to nazywano również resursą szlachecką i resursą obywatelską.
Opisana wyżej sytuacja utrzymała się także w okresie międzywojennym. Po 1919 r. działała tu nadal rodzinna firma Hałłajów (Brochy i Hendla), która uległa likwidacji dopiero w czasie wojny, a więc po 64 latach istnienia. Białostoczanie mogli nadal korzystać z oferty restauracji „Akwarium”, od 1932 r. należącej do Związku Żydowskich Inwalidów, Wdów i Sierot Wojennych w Białymstoku. Większość lokali w parterze dzierżawili właściciele różnych składów obuwia, gotowych ubrań, galanterii i wielu innych branż handlowo-usługowych. Dom Zabłudowskich nie przetrwał II wojny światowej. Po 1944 r. podejmowano nawet próby jego odbudowy, ale ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu na rzecz całkowicie nowego projektu.
W dalszej perspektywie uwiecznionej na fotografii północnej pierzei widzimy fragmenty kolejnych kamienic przy Placu Bazarnym, w tym duży dom należący do rodzin Rozenblumów, Horodyszczów i Barenbaumów (Rynek Kościuszki 8) oraz kilka mniejszych, piętrowych budynków (na temat ich historii można przeczytać m.in. w książce Rynek Kościuszki autorstwa Andrzeja Lechowskiego).
Tak oto niepozorna fotografia, szczęśliwie „wyłowiona” z popularnego serwisu aukcyjnego, staje się nie tylko jedną z najstarszych białostockich fotografii ulicznych i reportażowych, ale również ciekawym oknem na dawny, nieistniejący już Białystok. Pozostanie nam życzyć sobie jeszcze więcej tego typu niespodziewanych i ekscytujących znalezisk!

mgr Wiesław Wróbel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz